1. |
||||
Jest takie miejsce, w którym czas zatrzymał się jakby na chwilę. Tu opowieści bez początków i końców toczą się i trwają, a żadne wydarzenie nie daje wytchnienia od historii, która toczy sienie chcąc końca. Tam żołdak siedzi, pije wino, jak wszystko w tej Karczmie cierpkie i marzy o byciu kapitanem gwardii. Pod ścianą dziewka stoi, pragnie by ją ktoś wyrwał z tego miejsca i pokochał. Karczmarka chciała wychować dzieci lecz jedyny syn jej nie dożył wieku męskiego. Przed kominkiem siedzi wciąż ten sam minstrel, bez opowieści, bez pieśni oprócz tej, tej jednej…
Chodź do tej Karczmy Niedokończonych Opowieści
Siądź przed kominkiem i odpocznij wreszcie
Napij się cierpkiego wina, zzuj buty z nóg zmęczonych
Choć nie zaznasz tu wytchnienia
Jesteś z tym pogodzony
A w tej Karczmie Niedokończonych Opowieści
Wieczór rozkręca się w śpiewach i krzykach
Wino cierpkie pozwala zapomnieć
Kłamstwo o czynach każdy wybacza
By zaistnieć choćby na chwilę
Prawdy tutaj nikt nie zapraszał
I Ty w tej Karczmie Niedokończonych Opowieści
Jaką historię kryjesz w oczach zgaszonych?
Za kilka miedziaków
Dziewka o twarzy zmęczonej
Zwinnymi rekami
Uwolni Cię od grzechów niespełnionych
Bo w tej Karczmie Niedokończonych Opowieści
Każdy pragnie czego chcieć nie może
Ten, który porzucił wszystko
I pragnie zostać bohaterem
Gdy się wreszcie Fortuna doń obróci
Nigdy już do tej karczmy nie wróci
Tymczasem w Karczmie Niedokończonych Opowieści
Wino mąci w łowach, burzy w żyłach krew
Ktoś kogoś nazwie łgarzem
Ktoś zniewagi tej nie zniesie
Minstrel chowa się pod ławą
W bójce można zapomnieć o świecie
Świt w tej Karczmie Niedokończonych Opowieści
Nic nie zmienia lecz zmusza do dalszego trwania
Ta historia nigdy sienie kończy
Choć jakiegoś chce podsumowania
Ty się nigdy z niej nie wyplączesz
Nawet śmierć nic tutaj nie zmienia
Świt w tej Karczmie Niedokończonych Opowieści
Wątek plecie swój nieskończony
Minstrel w pieśni bezradnie splątany
patrzy na ręce – grają same
I nie pokój wkrada się w kości
Może karczmy już nie opuścisz
Świt w tej Karczmie…
… Niedokończonych Opowieści
|
||||
2. |
Siúil A Rúin
02:57
|
|||
I wish I was on yonder hill
‘Tis there I’d sit and cry my fill
And every tear would turn a mill
Is go dté tú mo mhuirnín slán
Siúil, siúil, siúil a rúin
Siúil go socair agus siúil go ciúin
Siúil go doras agus éalaigh liom
Is go dté tú mo mhúirnín slán
I’ll sell my rock, I’ll sell my reel
I’ll sell my only spinning wheel
To buy my love a sword of steel
Is go dté tú mo mhúirnín slán
I’ll dye my petticoats, I’ll dye them red
And round the port I’ll beg my bread
Until my parents shall wish me dead
Is go dté tú mo mhúirnín slán
I wish, I wish, I wish in vain
I wish I had my heart again
And vainly think I’d not complain
Is go dté tú mo mhúirnín slán
And now my love has gone to France
to try his fortune to advance
If he e’er comes back ’tis but a chance
Is go dté tú mo mhúirnín slán
|
||||
3. |
Modlitwa Morza
02:59
|
|||
Składam morzu
Małe ofiary
Ze szczęścia, smutku
Wspomnień i wiary
Morze, ach morze
Zabierz me smutki
Niech odrodzę się
Gdzie morski brzeg
Morza ach morze
Cóż możesz mi dać
Spełnię Twoje życzenia
Jeśli powiesz czego Ci brak
Morze ach morze
Zechciej szczęście mi dać
Szept fali na piasku
Odpowie Ci tak
Nie mogę Tobie
szczęścia dać
Ale zabiorę Te smutki
I ukryje wśród morskich fal
Bo szczęście sobie
Tylko Ty możesz dać
Ja zabiorę Twe smutki
I ukryję wśród morskich fal
Składam morzu
Małe ofiary
Ze szczęścia, smutku
Wspomnień i wiary
|
||||
4. |
Sylvia Moraine
04:15
|
|||
(chorus) Lady Moraine, Sylvia Moraine
Rudowłosa czarodziejka
Wierzba płacząca, tam, gdzie brzeg
zielonym okiem zerka.
Wśród wzgórz zielonych, gdzie czarny las
żyła ta czarownica
W świetle księżyca i blasku gwiazd
zioła zbiera i znika
Dawno nie widział już czarny las
jak śpiewa o słońca wschodzie
Bo ona kiedy dnieje blask
w źródlanej przegląda się wodzie
Pełnia księżyca, raz na jakiś czas
uwalnia czary elfie
na uroczysku nieziemski blask
mrok gęsty jak grzywa Kelpie
minęło chyba już ze sto lat
od tamtej nocy pamiętnej
gdy obdarzony czarem driad
uwiódł elf czarodziejkę
Aeriador z Seelie, książę Sidhe
tak się w Moraine zauroczył
że kiedy chciała odrzucić go
sypnął jej proszkiem w oczy
a taki jest pyłu faerie czar
że gdy się ze łzą zmiesza
w serce się wedrze, rozpali żar
spokoju nie zazna dusza
Lecz elfia miłość - mgnienie barw
na skrzydłach u motyla
Aeriador z Seelie, piękny elf
nad inna urok rozpyla
lecz nie znał on tej potęgi złej
co Sylvii sercem miota
“Niech cię dopadnie, ach! w chwili tej
jak serce niestałe - brzydota”
Do królowej elfów Sidhe
Aeriador przyszedł zgnębiony
“Niech pożałuje dzisiaj ta
przez którą żem tak oszpecony”
A że te Sidhe to mściwy lud
choć Aeriador uleczony
w wierzbę zamienią Sylvię Moraine
co serce miała zranione
Wierzba Moraine, Sylvia Moraine
gdy pełnia na niebie, niedługa
zza rudych włosów Sylvia Moraine
zielonym okiem mruga.
|
||||
5. |
Star of the County Down
02:18
|
|||
Near Banbridge town, in the County Down
One morning last July
Down a bóithrín green came a sweet cailín
And she smiled as she passed me by.
She looked so sweet from her two bare feet
To the sheen of her nut brown hair
Such a coaxing elf, sure I shook myself
To make sure I was standing there.
From Bantry Bay up to Derry Quay
And from Galway to Dublin town
No maid I’ve seen like the sweet cailín
That I met in the County Down.
As she onward sped I shook my head
And I gazed with a feeling rare
And I said, says I, to a passerby
“Who’s the maid with the nut-brown hair?”
He smiled at me, and with pride says he,
“That’s the gem of Ireland’s crown.
She’s young Rosie McCann from the banks of the Bann
She’s the star of the County Down.”
At the crossroads fair I’ll be surely there
And I’ll dress in my Sunday clothes
And I’ll try sheep’s eyes, and deludhering lies
On the heart of the nut-brown rose.
No pipe I’ll smoke, no horse I’ll yoke
Though with rust my plow turns brown
Till a smiling bride by my own fireside
Sits the star of the County Down.
|
||||
6. |
||||
Śpij maleńka Granio w ciszy tonie trakt
Umilkł krok legionów, źli rzymianie poszli w dal
Dudziarz gdzieś na wzgórzu, w zamku sali harfiarz gra
Śpij i śnij cokolwiek ukochana córko ma.
Śpij Igraine, kochana, sensie moich słów
Wszystkie Twe przyszłosci przekradają się do snów
Wyśnij męża – lorda, zamek tam, gdzie morski brzeg
Wyśnij moje wnuki, ukochane dzieci Twe.
Każda z możliwości w głowie Twej nawiedza sny
Miłość która wielbi lub powodzią zmysłów ćmi
Drogi dwie prowadzą do ekstazy i do łez
Jako matka, żona, Ty je obie przejdziesz też
Śnij o mężu pierwszym, to z Kornwalii wielki lord
Da Ci mury, złoto, a Ty nie pokochasz go
Teraz śnij Uthera miłość wieczną waszych dusz
On w skuni królowej Twój rosnący skryje brzuch
Wyśnij swoja córkę, ciemnowłose dziewczę fey
Która zgłebi magię, zmąci gierki wyższych sfer
Syn Twój mężny niczym Niedźwiedź, rycerski pozna trud
Zwany będzie Pendragonem i królewskich wzorem cnót
Wyśnij wszystkie drogi i możliwych tysiąc żyć
I swą nieśmiertelność w słowach mitów, pieśni byt
Moja córko z legend, bard wyspiewa Twoje łzy
Mała, słodka Granio, matką Króla będziesz Ty
Snij Igraine, malutka wszak niebawem północ już
Dość tych bzdur naplotłam pod księżycem – sierpem snów
Chociaż w nie nie wierzę to przynajmniej umilkł płacz
Wszystko to są głpustwa, a niech sen Twój długo trwa
Śpij maleńka Granio, w ciszy tonie noc
Koniec moich basni, pocałunek na Twą skroń
Dudziarz poszedł w drogę i harfiarza pieśni kres
Śpij i śnij kochana i niech sny twe spełnią się.
|
||||
7. |
Tak dobrze być hobbitem
02:25
|
|||
Od kiedy sięgam myślą
Marzyłam zawsze by
Elficką mieć urodę
I stąd w mych oczach łzy
Hobbitką wszakże jestem
I to nie zmieni się
I wcale nie pomaga
Że matka śpiewa że:
Tak dobrze być hobbitem
I w norce mieszkać swej
Uprawiać sobie rzepę
I gulasz robisz niej
Jak dobrze być hobbitem
Spokojne życie wieść
I martwić się tylko tym
Aby dobrze zjeść
Czas mija a ja marzę
I złość ogarnia mnie
Wszak chciałabym być elfką
Jak jedwab włosy mieć
Hobbitką jednak jestem
Na stopach czeszę sierść
I wcale nie pomaga
Brata mego pieśń
Że dobrze być hobbitem
I z norki prysnąć raz
Przeżyć swą przygodę
W Lothlorien póki czas
Jak dobrze być hobbitem
I w elfce durzyć się
I zawsze mieć na oku
To co kręci mnie
Czas mija – ja poznaję
Chłopaka – taki los
We wszystkim mnie wyręcza
Gdy narzeczeństwa czas
Lecz gdyśmy się pobrali
Do garów zagnał mnie
I wcale nie pomaga
Podśpiewując że
Tak dobrze być hobbitem
I żonkę miłą mieć
Co pierze i gotuje
I łóżko grzeje też
Tak dobrze być hobbitem
W fotelu miękkim tkwić
Czytając dobrą książkę
Fajeczkę sobie ćmić
Tu miarka się przebrała
Jak osa chodzę zła
Wywijam mokrą ścierką
Jak trzeba po łbie dam
I wtedy mnie olśniło
Być elfem – to nie sen
I z piosnki mojej matki
Morał wyciągam ten
Że dobrze być hobbitem
I żyć ze dwieście lat
I z wioski się nie ruszać
Być z rolą za pan brat
Jak dobrze być hobbitem
I w norce swojej tkwić
Wszak mąż mój nie jest elfem
– nie będzie wiecznie żyć.
|
||||
8. |
||||
The trees they grow high,
the leaves they do grow green
Many is the time my true love I’ve seen
Many an hour I have watched him all alone
He’s young, but he’s daily growing.
Father, dear father,
you’ve done me great wrong
You have married me to a boy who is too young
I’m twice twelve and he is but fourteen
He’s young, but he’s daily growing.
Daughter, dear daughter,
I’ve done you no wrong
I have married you to a great lord’s son
He’ll be a man for you when I am dead and gone
He’s young, but he’s daily growing.
Father, dear father, if you see fit
We’ll send him to college for another year yet
I’ll tie blue ribbons all around his head
To let the maidens know that he’s married.
One day I was looking o’er my father’s castle wall
I spied all the boys aplaying at the ball
My own true love was the flower of them all
He’s young, but he’s daily growing.
And so early in the morning
at the dawning of the day
They went out into the hayfield
to have some sport and play;
And what they did there,
she never would declare
But she never more complained of his growing
At the age of fourteen, he was a married man
At the age of fifteen, the father of a son
At the age of sixteen, his grave it was green
Have gone, to be wasted in battle.
And death had put an end to his growing.
I’ll buy my love some linen
and I will make a shroud
With every stitch I put in it,
the tears they will pour down
With every stitch I put in it,
how the tears will flow
Cruel fate has put an end to his growing.
The trees they grow high,
the leaves they do grow green
Many is the time my true love I’ve seen
Many an hour I have watched him all alone
He’s young, but he’s daily growing
|
||||
9. |
Kołysanka Boga Lira
03:20
|
|||
Gdy Lir kołysał konie swe do snu
Grzywami splątanemi brnęły aż po brzeg
A on swą pieśnią schylał je do snu
I głosem spowalniał koni szalony bieg
Wzburzone sztormem konie dęba stają i rżą
W galopie pełnym mkną po horyzontu kres
Lecz w noc jak ta kołysze je ocean – Lir
I w taflę wody konie zanurzają się
Gdy Lir kołysał konie swe do snu
Uspokojone po dniu ciężkim kładły senne grzbiety
A on swą pieśnią schylał je do snu
I patrzył jak sen wkrada pod powieki
Niech zasną konie lira pieśnią uspokojone
Kołyszą się łagodnie w lekkim śnie
Niech ucichnie stukot kopyt umęczonych
W księżyca blasku – na fali srebrnych lśnień.
|
||||
10. |
Piękna i młoda
03:19
|
|||
To było w piękny majowy dzień
Fallla ladli laj laraj
Panna szła poprzez lasu cień
Falla ladali daj
Król i żołnierze jechali przez las
Nie widzieli domu przez długi czas
Piękna i młoda niczym kwiat
Faladidaj Faralaraj
Ptaszki śpiewały pięknie tak
Faladidaj faladidaj
Król się zatrzymał „ach, panno jak kwiat
Cóż robisz w tym lesie, samotna tak?”
Idę do babki, choć późno już
Król rzekł „ tak niebezpiecznie tu”
Piękna i młoda niczym kwiat
Ptaszki śpiewały pięknie tak
Zamek wspaniały mam, wiec chodźmy doń
Rzekł król i ujął panny dłoń
Pod jednym warunkiem ja zgodzę się
Co między nogami masz zobaczyć chcę
Piękna i młoda niczym kwiat
Ptaszki śpiewały pięknie tak
Król się spłonił i z konia zsiadł
I choćby przemocą chce pannę brać
Wskoczyła na konia zwinna jak lis
Król szybko się spostrzegł że podły to trik
Piękna i młoda niczym kwiat
Ptaszki śpiewały pięknie tak
Żegnaj mój królu, tyś hojny dla dam
Coś miedzy nogami miał teraz ja mam
I pojechała sobie precz
Za siedem gór i siedem rzek
Piękna i młoda niczym kwiat
Ptaszki śpiewały pięknie tak
|
||||
11. |
Uwodzenie
01:30
|
|||
Spojrzenie zza firanki rzęs
Zalotny uśmiech, perlisty śmiech
Ramię styka się z ramieniem
mówi jego imię, jest już uwiedziony
Odgarnia kosmyk, co na jej twarzy
uśmiecha się, słowa swoje waży
więzi ją ciepłym swym spojrzeniem
nić jak włókno pajęcze, jest już uwiedziona
Taniec palców wokół siebie, spojrzeń głebokich
iskry płyną poprzez skórę, bicie serc szalonych
oddala sie od niej, ona rusza spłoszona
odda wiele by nie pękła nić, jest już uwiedziona
Już za ręce sie trzymają, zapach skóry odurza
Każde słowo jest jak strzała co wprost w serce uderza
Ona lekko się pochyla, on jest już stracony
usta do ust się zbliżają, jest już uwiedziony
W tym momencie będą trwać trzy wieczności i trochę
zanim upadną gwiazdy, noc zapłonie kolorem
zanim ich uczucie w świata pójdzie cztery strony
to zatrzyma się chwila, czas jest uwiedziony
|
||||
12. |
Romeo i Julia
04:13
|
|||
Codziennie, gdy mijamy się odwracasz wzrok
Jak byś chciała umknąć przeznaczeniu
I codziennie trącam Cię ramieniem, wbite w ziemię spojrzenie
Nie słyszę nawet Twego głosu
Jeśli w życiu tym nie spotkamy się
Może wreszcie dane będzie nam je przeżyć
Bo jeśli nie wybuchnie credo naszych serc
Może szczęście dane będzie nam
I codziennie gdy mijamy się odwracasz wzrok
Bo spojrzenia są płomieniem, który parzy
I codziennie brzemię to dźwigamy
Tym razem może nic się nie wydarzy
Nie chcę być Twoim Romeem w życiu tym
Nie chcę być Twoją Heloizą
Jęsli znów zaplączemy się w legend tamten rytm
Czas zbyt krótki spali nas na próżno
I codziennie gdy mijamy się ratujesz mnie
Odwracając wzrok i idąc wreszcie dalej
Nie dany jest nam legend wielki wzlot
I upadek w najczarniejsze otchłanie
Niech obędzie się to pokolenie
Bez naszego cierpienia
Może wreszcie będzie szansa
Na codzienny chleb i dzieci
Może wreszcie będzie szczęście i czas żniw
I codziennie gdy mijamy się
Jestem innym kimś niż świat chce
|
||||
13. |
Síle Bheag Ni Chonalláin
03:57
|
|||
A Shíle bhán na bpéarlai a chéad-shearc nár fhulaing gruaim
D’fhág tu m’intinn buartha, id’dhiaidsha ní bheidh mé buan
Muna dtige tú do m’féachaint, ‘s éalú liom fá ghleannta cuain
Beith cumha is tuirse id’dhiadh orm, is beidh mo chroí chomh dubh le gual
Tugtar chuighainn na fíonta agus liontar dhúinn an ghloine is fearr
Muna bhfaghad fhéin cead sínte le minchnis as bhrollaigh bháin.
A phlúr is gile is is mine ná an síoda is ná clúmhach na n-éan,
Is buartha tuirseach ‘bhimse nuair a smaoinim ‘bheith ‘searúint léi.
Dhá mbeinnse fhéin is mínchnis caoinmhéar an bhrollaigh bhreá
I ngleanntán aoibhinn aerach ó thitim oíche go n-éireodh lá
Gan neach ‘bheith ‘n ár geoimhdeact ach cearca fraoigh nó an coileach feá
‘S go mbeadh greanna gan cham im’ chroí istigh do Shíle Ní Chonnalláin
|
Barbara Karlik Poznań, Poland
Harpress and songwriter from Poland. Plays an Early Gaelic Harp, an instrument which was popular in Ireland and Scottish
Highlands from 10 up to 19 century. She blends her own songs with historical music, folk, filk and handful of covers.
For physical CDs contact me through my webpage!
... more
Streaming and Download help
Barbara Karlik recommends:
If you like Barbara Karlik, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp